Rozdarte spodnie, nowa maszyna do szycia i wysokiej jakości nici dla FACETA
Jednak lubię wyzwania!
Jak to rozwiązać niezależnie i samodzielnie??? Już wiem.
Kupię maszynę do szycia i rozwiążę tym wszystkie aktualne i przyszłe problemy z naprawą ubrań w domu! 😊
Przez około godzinę przy kawie rozmyślałem jaka to będzie korzystna inwestycja. Taka maszyna do szycia to bez wątpienia zwycięstwo! Tutaj zszyję sobie spodnie. Tutaj sobie coś złapię, a tam z kolei załatam coś innego.
Zdecydowałem. Maszyna jest niezbędną częścią gospodarstwa domowego jak pralka! Jeśli moi rodzice mają w domu starą maszynę Veritas, muszę też wybrać coś tak dobrej jakości. Żeby wytrzymała!
27.12. pojechałem więc do sklepu z maszynami do szycia. Opisałem Pani kierownik swoje pobudki, dlaczego nie możemy żyć bez maszyny do szycia. Wymieniłem kilka powodów, dla których faktycznie przekonałem się, że w domu żyjemy „sto lat za murzynami”, bo nie mamy w domu maszyny.
Pani spojrzała na mnie i powiedziała: „Cóż, jeśli chodzi o drobne naprawy i prostą obsługę, wystarczyłby Wam jakiś prostszy i tańszy model”.
I tym zdaniem nasze role się odwróciły. W tym momencie sam zacząłem przekonywać Panią sprzedawczynię, że wręcz przeciwnie, potrzebujemy czegoś bardziej „technicznego”, rozbudowanego. Co jeśli w domu będziemy potrzebować np. przyszyć guzik???? Lub wyhaftować logo na koszuli ????? Przecież tania maszyna sobie z tym nie poradzi !!!!! 😊
Po półgodzinnej dyskusji przekonałem Panią kierownik, że jedynym rozwiązaniem jest maszyna, którą wybrałem na podstawie tego, jak wygląda i ma „wiele funkcji” i była oczywiście znacznie droższa. Właściwie najdroższa, jaką miała w sklepie. 😊
W domu rozpakowałem maszynę, przestudiowałem instrukcję, która jest bardzo obszerna, wyciągnąłem materiał, aby sprawdzić, jak to szyje.
Pierwsza przeszkoda:
Nawlec nić! Znowu czytam instrukcję, ustalam jak działa automatyczny nawlekacz igieł. Muszę wziąć drugie okulary, bo nic nie widzę. Jezus Maria! Muszę kupić nową lampę!
Druga przeszkoda:
Nici! W domu mamy jedynie takie dziwne, które się rozrywają i są tylko do szycia ręcznego. Potrzebujemy profesjonalnych nici. Tylko wtedy będzie można szyć. Odbiegam do internetu i badam problem nici przy szyciu na maszynie…
Otwiera mi się niezbadany świat różnych rodzajów produkcji i przetwarzania wysokiej jakości nici. Po trzech godzinach, kawie i ciastkach….
Jest już późno. Jestem zmęczony tym zakupem i studiowaniem „niciarstwa”. Będę kontynuować jutro. Przecież mam urlop i jest okres międzyświąteczny!
Te rozdarte w kroku spodnie nadal były przerzucone przez krzesło w kuchni.
Następnego dnia piekielnie się koncentruję jak to rozwiązać, ryzykuję i nawlekam bawełnianą nić do maszyny. Nawijam tę samą nić na dolną szpulę (ściśle według instrukcji) i biorę spodnie do ręki.
Dziura jest naprawdę duża, około 20 cm długa, ale przecież nie wyrzucę swoich ulubionych spodni! Biorę instrukcje i szukam ściegu, którym po prostu zaszyję tą dziurę. Wkładam spodnie do maszyny, deptam na pedał. Zaczyna zawodzić jak kostucha, stopa maszyny do szycia zsuwa się automatycznie w dół. „Tak, kupiłem maszynę wysokiej jakości!” Cud technologii!
Ścieg przeplata się na spodnie i w mojej głowie brzmi piosenka Wericha „ten robi to, a ten zaś to…” 😊
Ejże! Trochę mi to „zjechało” i na kawałku została ta dziura! Nieważne! Kiedy do sprawy podchodzi się z entuzjazmem, to dzieło się powiedzie!
Więc znowu to przekładam i w końcu zszyję tę mniejszą dziurę !!!! 😊
Ponownie wciskam przycisk, stopka sama (!) zjeżdża, maszyna szyje. Naciskam przycisk, maszyna automatycznie odcina nić. To mi się podoba! Wszystko odbywa się automatycznie. Człowiek naprawdę nic nie musi robić. Ta technika w dzisiejszych czasach jest wspaniała! I jak to wszystko idzie naprzód!
Wyciągam spodnie, dziura jest zaszyta, ale czego nie widzę. Obok ten materiał jest nieco zdarty, prawie się rozpada i będzie tam kolejna dziura! Co z tym? No, na wszelki wypadek zaszyję też tą „powstającą” dziurę. Ponownie podwijam materiał i rozpoczynam kolejny szew. Już gubię się w tym zamieszaniu szwów i przeszyć, ale ta „maszyna da radę”! Przeszyje te poprzednie szwy doskonale, prawda? Przecież kosztowało to kupę pieniędzy! 😊
Gotowe! Mam to zaszyte. Ściegi trzymają. Maszyna dobrze szyje! Pochwalam swoją decyzję o inwestycji w domu.
Odwracam spodnie na drugą stronę i podziwiam swoje krawieckie dzieło. Czy mi się wydaje, czy jedna nogawka krzywo „schodzi”???
Jest tak jakby skręcona i wszystko to jest „pomarszczone” w kroku???
Czy tak mi się tylko zdaje? No nic, to spróbuję je ubrać.
Aha! Dlaczego mam w kroku taki „zwój“ materiału??? Przecież nie da się w tym nawet chodzić? Cała jedna nogawka wsuwa mi się w tyłek!!!! Aha. Więc zniszczone spodnie. 😊
I jaki z tego morał? Że nawet najlepsza technologia nie zrobi z nas profesjonalistów. I musimy powoli uczyć się wszystkiego.
Maszynę odłożyłem na „późniejszy okres”, jak już będzie na to czas. Gdy będę mieć te profesjonalne nici, W KOŃCU! 😊 I od tego czasu leży w „kamerliku”. 😊
Spodnie z pokorą zawiozłem mamie, która powiedziała mi, że nie można już tego naprawić, bo materiał jest zdezelowany i obdarty. Więc złożyłem jej pokłony za to, że nam jako dzieciom szyła spodnie i kurtki, ponieważ byliśmy biedni i nie było zbytnio pieniędzy. Że poradziła sobie z tym wszystkim na 40-letniej maszynie Veritas, która miała tylko kilka programów i nie umiała automatycznie nawlekać nici, ani nawet nie miała obcinacza nici czy stopki oraz wbudowanego mechanizmu posuwu materiału. 😊 😊 😊
Ale jedno wiem na pewno. Studiując nici do szycia maszynowego, odkryłem że te, co wybraliśmy do oferty, są najlepsze, jakie mogą być. Są mocne, nie zrywają się i dobrze się rozumią nawet z nawlekaczem igieł u „wybranych maszyn do szycia”.
Tym niciom i ich studiowaniu poświęciłem kilka godzin pracy.
Teoretycznie to już „rozgryzłem“. 😊
Ale praktykę postanowiłem odstąpić sprawniejszym krawcowym, mamom, babciom….
Komentarze do artykułu (3)